top of page

Zło powraca do Tristram. Czy warto powrócić razem z nim? – Recenzja Diablo III [PC] #1

Dla wielu osób nowy rok oznacza coś więcej niż tylko pijaną zabawę sylwestrową, po której normalne funkcjonowanie staje się realne dopiero kilka dni później. Nowe obowiązki, zadania, którym musimy sprostać, występujące najczęściej w życiu zawodowym połączone z wysokim stopniem lenistwa nie dają oczekiwanych efektów. Dla studentów jest to okres szczególnie trudny – myśli o nieubłaganie nadchodzącej sesji i katastrofalnej liczbie egzaminów sprawiają, że niemożliwe staje się możliwe. Nauka do egzaminu w jedną noc? Zamiatanie pustyni? Czym zająć resztę wolnego czasu, no przecież nie nauką! Może jakaś gierka? – Tak, to świetny pomysł. W poniższej recenzji dowiedziecie się nieco na temat Diablo III – Klasycznego hack’n’slash od Blizzard Entertainment.


 

31 grudnia 1996 roku – To właśnie ta data stała się początkiem narodzin tytułu, który dziś już uważany jest za legendę swojego gatunku. Pierwsza część Diablo, klimatycznego action-RPG, skupiająca się wokół morderczej walki sił dobra z siłami zła zawładnęła sercami graczy niczym tytułowy Diablo umysłem arcybiskupa Lazarusa. Unikatowy system generowania zwiedzanych przez graczy lochów czy choćby znajdujących się tam bogactw to jeden z najbardziej innowacyjnych systemów w tamtym okresie.

Diablo I 1996 rok.

Po doskonale przyjętej przez graczy jedynce nastał czas błogiej stagnacji, bowiem na kolejną część fani zmuszeni będą czekać 4 lata. Długi okres oczekiwania zostaje ostatecznie zrekompensowany drugą częścią, która w Polsce ukazuje się 29 czerwca 2000 roku. Czy było warto? W porównaniu do części pierwszej zmiany dotknęły głównie poziomów trudności, sprawiając, że Diablo II staje się niemałym wyzwaniem dla wielu zapalonych graczy. Jest także jednym z pierwszych tytułów definiujących początki sieciowej współpracy dzięki rozbudowanemu trybowi rozgrywki wieloosobowej. Dodatkowe klasy, usprawnienia animacji, a także zupełnie nowa fabuła połączona z klimatycznymi kawałkami Matta Uelmena bezsprzecznie plasują ją na szczycie produkcji wybitnych. Premiera dodatku Lord of Destruction do ciepło przyjętej dwójki podniosła poprzeczkę jeszcze wyżej, zdobywając jednocześnie tytuł jednego z najlepszych dodatków w historii gier komputerowych.

Przyszła pora na bohatera naszej recenzji – Diablo III. Na tę część weterani przygód w świecie Sanktuarium musieli czekać najdłużej, bo aż 12 lat! Czy pomimo wielu zmian na rynku, a także masy tytułów bezpośrednio konkurujących z wielką legendą takich jak: Torchlight 2, Sacred 3, Path of Exile czy nadchodzące Lost Ark warto poświęcić swoje pieniądze i wolny czas trzeciej części Diablo? Zaczynajmy!


Spadająca gwiazda, zwiastunka odradzającego się zła

Czasy się zmieniają, technologia mknie na przód, a fabuła najbardziej rozpoznawalnej marki wszechczasów dalej koncentruje się na walce dobra ze złem. Czy prosta koncepcja ciągle odradzającego się zła to dobry pomysł? – Moim zdaniem, jak najbardziej. Gra tak jak części poprzednie, bazuje na prostych rozwiązaniach, które w tym wypadku okazują się najlepsze. Mijają dwie dekady od pokonania Najwyższych Złych i wygnania ich z dobrze znanego nam świata. W najmniej oczekiwanym momencie spokojnego życia mieszkańców miasteczka Tristram pojawia się gwiazda. Jeden ze znaków, który jak głoszą starożytne księgi zwiastować ma odrodzenie sił ciemności. Jej upadek na starą katedrę, która 20 lat wcześniej stała się przedsionkiem piekeł nie jest przypadkiem, co więcej – moc, którą dysponowała była na tyle silna że pogrzebane ciała zmarłych zaczęły wygrzebywać się z grobów. Proste, chwytliwe, a zarazem skuteczne uzasadnienie potrzeby kolejnej walki z legionami ciemności. Sama fabuła składa się z czterech aktów — przynajmniej w przypadku podstawowej wersji Diablo III bez dodatku Reaper of Souls – ten bowiem, udostępnia nam dodatkowy, piąty rozdział historii. Zróżnicowanie terenu każdego z nich jest spore. Walkę z demonami toczymy w niebiosach, na ziemi, a także pod jej powierzchnią. Podczas rozgrywki prócz oczywistych walk z siłami piekieł natrafiamy na wiele dzienników opowiadających o historii samego Tristram, poprzednich walk z otaczającą miasto ciemnością, czy nawet szczegóły dotyczące opętania ówcześnie panującego króla Khanduras – Leoryka. Osoby grające w poprzednie części poczują się tu jak w domu, a liczne nawiązania do Diablo I czy Diablo II nie będą rodzić na twarzy charakterystycznego dla nowych graczy zdziwienia wynikającego z niewiedzy. Nie oznacza to oczywiście, że jeżeli nie mieliście okazji zagrać w części poprzednie nie będziecie wiedzieć, o co chodzi – Fabuła, a także charakterystyka głównych postaci jest na tyle wyrazista i prosta w odbiorze, że bez zbędnego googlowania załapiecie większość wątków.

Mieczem, kopniakiem z półobrotu, a może za pomocą kuszy?

Do walki z siłami zła wykorzystać możemy pięć klas. Dwie z nich – barbarzyńca i mnich, to postaci biorące udział w bezpośredniej walce w zwarciu. Pozostałe – szaman, łowca demonów czy czarownik to typowi dystansowcy. Każda klasa różni się od siebie diametralnie i nie chodzi tu tylko o wygląd postaci, ale o samą specyfikę rozgrywki. Bazują one na innych współczynnikach oraz przedmiotach przeznaczonych ściśle dla nich. Inteligencja niezbędna czarnoksiężnikowi dla barbarzyńcy dzierżącego ciężki, dwuręczny oręż jest potrzebna tak samo, jak zającowi dzwonek na polowaniu. Niestety, elementów wyglądu zewnętrznego naszej postaci takich jak nos, kolor oczu, czy choćby fryzura nie zmienimy. System ten zawitał już w wielu grach action-RPG i tutaj stanowczo go brakuje. Jedyną modyfikacją jest płeć, dzięki której swojego herosa jednym kliknięciem przeobrazimy w heroskę.


Jak możecie zauważyć na przykładzie powyższego obrazka. Klas jest sześć nie pięć. Dlaczego więc pominąłem jedną z nich? – sprawa jest prosta. Klasa krzyżowca jest jednym z dodatkowych elementów wprowadzanych dzięki pierwszemu oficjalnemu rozszerzeniu do gry o nazwie Reaper of Souls, nie jest więc dostępna w podstawowej wersji gry, której dotyczy poniższa recenzja.


Zagłada na wiele sposobów

Jak już wcześniej wspomniałem, każda z klas ma unikalny, charakterystyczny dla siebie system prowadzenia walki. Zawdzięcza to zróżnicowaniu umiejętności przypisanych do danej postaci. Wraz z awansem na kolejne poziomy, odblokowujemy miejsca oraz kolejne niszczycielskie moce. Ich ilość przypadająca na jedną klasę nie należy do małej. Dla każdej klasy przewidziano 24 umiejętności aktywne, w pełni modyfikowalne, a maksymalny poziom postaci, z którym pokonać możecie Pana Ciemności, zatrzymuje się na dwucyfrowej liczbie 60. I po raz kolejny dodatek staje na drodze nieskończonej zabawy, bowiem jeżeli zdecydujecie się na jego zakup, maksymalny poziom jaki będziecie mogli zdobyć swoją postacią zwiększy się do 70.



W pełni modyfikowalne to obszerne słowo. Co oznacza w przypadku Diablo III? Każda z umiejętności posiada specyficzne runy, które w niektórych przypadkach prócz dodatkowych efektów zmieniają całkowicie sposób działania umiejętności.




Crafting — po co kupować skoro można wykuć?


Rozbudowany system tworzenia przedmiotów to nieodłączna część gier RPG. Dlaczego jest tak ważna? – ma bezpośredni wpływ na kształtowanie mocy naszego bohatera. Dla kobiet również coś się znajdzie – Nie podoba wam się obecnie noszona zbroja? Nie ma problemu, za drobną opłatą usług kowalskich, a także dostarczeniem niezbędnych materiałów będziecie mieć pancerz, jaki tylko sobie wymarzyłyście. Oprócz standardowego podnoszenia statystyk za pomocą lepszych przedmiotów, można wspomóc swoją postać dodatkowymi kamieniami wkładanymi w specjalne kieszenie. Najpierw oczywiście, przedmiot, z którego korzysta wasz bohater, musi takie kieszonki zawierać.



Profesja kowala nie ogranicza się tylko i wyłącznie do wyrabiania broni i elementów pancerza. Ekwipunek, przy pomocy którego nasz bohater odsyła siły ciemności do czeluści piekieł, ulega degradacji. Jest to jedno z lepszych posunięć twórców i mogłoby się wydawać – znacznie utrudniających rozgrywkę. Tutaj muszę was rozczarować. O ile sam pomysł jest świetny, tak w praktyce nie funkcjonuje zgodnie z jego przeznaczeniem. Bezpośredni wpływ ma na to nadmiar gotówki w późniejszych etapach gry, a sama cena naprawy w momencie, kiedy złota nie brakuje, wydaje się zwyczajnie śmieszna.


Łatwiej niż zwykle. Czy to na pewno Diablo?


Seria Diablo przez wielu graczy na świecie ceniona jest ze względu na naprawdę wymagający poziom trudności. Zapytacie pewnie – Co może być trudnego w eksterminacji kolejnych fal przeciwników. No właśnie i tutaj dochodzimy do jednej z głównych zmian, które zaszły w najnowszej części Diabełka względem poprzednich. Gra jest po prostu łatwa. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy to po pierwszym przejściu głównego wątku fabularnego zrozumiałem, iż właśnie zakończyłem grę na najwyższym dostępnym wtedy poziomie. Nie ukrywam – rozczarowanie było spore, a niesmak pozostał do dziś. Po Diablo spodziewałem się więcej. Warto wspomnieć o kolejnym przykrym fakcie regulowanym dodatkiem Reaper of Souls. Balans związany z poziomami trudności, a także ogólna ich liczba została kompletnie przebudowana. Prócz podstawowych poziomów, dostępnych na samym początku rozgrywki, po osiągnięciu 60 poziomu co najmniej jednym bohaterem, do naszej dyspozycji oddana zostaje tak zwana Udręka wraz z jej trzynastoma poziomami. Aby jednak wziąć udział w zabawie na najwyższym możliwym poziomie trudności, niezbędne będzie…no właśnie. Zgadnijcie co  Nie martwcie się jednak. Dla wszystkich, nieposiadających dodatkowego rozszerzenia graczy, przewidziano specjalny tryb hardcore, dzięki któremu śmierć kosztować was będzie najwyższą możliwą cenę – bezpowrotną utratę postaci.


Nie taki diabeł straszny, jak go malują, a raczej – tworzą. Graficy.

Oprawa wizualna Diablo III stoi obecnie na przyzwoitym poziomie. Musimy wziąć pod uwagę podstawowy czynnik. Sam tytuł ma już pięć lat i oczywiste jest to, że do dzisiejszych gier video z fotorealistycznymi efektami graficznymi porównać go nie można. Nie ukrywam, jednak że tekstury niskiej rozdzielczości rzucają się w oczy, a elementy pancerza, czy broni nie powalają na kolana jakością. Mimo to nie brakuje także bardziej zaawansowanych efektów jak multipróbkowanie. Świetnie za to prezentują się efekty rzucanych przez bohaterów zaklęć oraz ogólna stylistyka otoczenia. Zamglone pola, ponure krypty, czy tajemnicze piaski pustyni świetnie budują klimat i w tym aspekcie, gra wypada pozytywnie. Swego czasu, pod adresem twórców padało wiele oskarżeń dotyczących zbezczeszczenia trzeciej części diablo zbyt cukierkowym doborem kolorów. Faktycznie – w porównaniu do starszych części, bohater poniższej recenzji wypada mniej mrocznie? Nie, to złe określenie. Odcienie szarości nierozłącznie kojarzące się z mrokiem zostały znacznie zniwelowane, a ogólna kolorystyka wydaje się bardziej nasycona. Pomimo tego to wciąż stare, dobre, a przede wszystkim klimatyczne Diablo.


Gorsza jakość oprawy graficznej nie zawsze przekłada się na płynniejsze działanie w przypadku starszych maszyn. Na optymalizację Diablo III nie można narzekać. Z tytułem tym poradzą sobie nawet niskobudżetowe jednostki.

Jak brzmi piekło?

Cóż, w aspekcie audio również nie mogę się do niczego doczepić. Obecne w grze utwory sprawnie podkręcają klimat, budują napięcie, a w połączeniu z dobrym systemem audio po prostu koją uszy błogimi szarpnięciami strun gitary akustycznej, aby za sekundę przywitać nas ciężkimi riffami zwiastującymi dynamiczną potyczkę. Jest nieźle!


Werdykt ostateczny – brać, czy też nie?

Po spędzonych ponad trzystu godzinach w świecie Sanktuarium czas na werdykt ostateczny. Czy Diablo III pomimo pięciu lat na karku dalej można polecić? To zależy, czego oczekujecie. Jak sami pewnie zauważyliście, podczas pisania recenzji Diabełka niejednokrotnie wspomniałem o wielu elementach, które do gry wprowadziło pierwsze oficjalne rozszerzenie – Diablo III Reaper of Souls. Jeżeli od Diablo III oczekujecie sytego end game’u, a w jego świecie zatracić się chcecie na dłużej, muszę was rozczarować. Bez kupna dodatku oferującego prawdziwą rozgrywkę po zakończeniu oficjalnej fabuły się nie obejdzie. Jeżeli zależy wam na tak zwanym – jednostrzałowym przejściu gry i odstawieniu jej na półkę (co w przypadku Diablo jest po prostu grzechem! Słyszycie?! GRZECHEM!) bierzcie śmiało. Dobra oprawa audiowizualna, duże możliwości rozwoju postaci, klimatyczny świat oraz tryb kooperacji ze znajomymi sprawiają, że Diablo III starzeje się jedynie wizualnie, a przecież najważniejsze jest to co w środku – w tym wypadku im starsze, tym lepsze. Kwota jaką przyjdzie wam zapłacić za tę świetną produkcję na dzień dzisiejszy wynosi 60 złotych i tyczy się pudełkowej wersji gry.


Jeżeli powyższa recenzja nie zachęciła was do kupna podstawki i macie pewne wątpliwości nie martwcie się oraz zostańcie z nami, bowiem druga część recenzji Diablo III skupiająca uwagę na pierwszym oficjalnym rozszerzeniu – Reaper of Souls - pojawi się u nas w najbliższym czasie!

Wyróżnione posty
Ostatnie posty
Archiwum
Wyszukaj wg tagów
Nie ma jeszcze tagów.
Podążaj za nami
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
  • Google+ Basic Square
bottom of page