top of page

Czym jest "Pokolenie Ikea"

„Mężczyzna jest mężczyzną, jak wstanie z łóżka. Ale kobieta, powiedzmy sobie szczerze, potrzebuje z godzinę, zanim będzie jako tako zrobiona na swoją płeć. Skrobanie, tynkowanie, malowanie, golenie”.

https://pokolenieikeadotcom.files.wordpress.com/2012/12/pokoleniewwww.jpg
 

Czym jest „Pokolenie Ikea” ?

Jest to autobiograficzna opowieść Piotra C, który opisuje życie pracownika jednej z warszawskich korporacji. Właściwie „opisuje” to zbyt łagodne słowo. On wywala największe brudy, jakie tworzą się podczas pracy w ogromnych, prestiżowych firmach, które mają postać dwudziesto-metrowych szklanych budynków. Piotr C. uświadamia Nam, że konto pełne okrągłych sum, niekoniecznie wpływa pozytywnie na nasze życie, a przede wszystkim na nas samych.

Trzydzieści pięć lat- jest radcą prawnym, jeździ najważniejszą kobietą swojego życia, czyli czarną hondą, po warszawskich ulicach, bo tam też mieszka. Świetnie gotuje, nieźle zarabia i jest stałym klientem nocnych klubów, które utrzymują się z takich jak on.

Zarozumiały, cyniczny, sarkastyczny. Przesiąknięty Warszawą, jednak niechętnie się do tego przyznaje… wręcz stara się znaleźć usprawiedliwienie na to swoje „ przesiąknięcie”, co w zasadzie bardzo dobrze mu wychodzi.

Piotr C w sposób bardzo ironiczny zaznajamia nas z życiem ludzi, którzy na pozór mają wszystko. W rzeczywistości stale poszukują swojego miejsca na ziemi, kierując się zbyt prostymi wartościami, które prędzej czy później prowadzą do mini depresji i niepokojących stanów, które zacierane są właśnie korporacyjnym, „światowym” życiem. Czarny (bo tak nazywa się główny bohater) szanuje tylko siebie i swoje przekonania. Jest bardzo cichą postacią, ale oczywiście tylko na zewnątrz. W środku mamy do czynienia z wojną myśli, z próbą zrozumienia świata w sposób prosty, ale nie do końca zwięzły.

Jeśli chodzi o warstwę stylistyczną, językową książki, to całość jest dosyć swobodna, ciekawa, intrygująca. Wszystko to sprawia, że wchodzimy do powieści całym sobą, stojąc obok Piotra C.

„Olga poderwała leniwie do góry jedną szesnastą pośladka, obrazując tym samym niecną praktykę warszawskich prawników, którzy przynosili do sądu papiery zrobione przez aplikantów, a ich cała działalność polegała na tym, że na pytanie sądu, co strona ma do powiedzenia, odpowiadali dumnie: „Jak we wniosku, wysoki sądzie”. Raczyli przy tym podnieść właśnie jedną szesnastą pośladka. Bo podniesienie całej dupy zbyt wielkim byłoby wysiłkiem”.

Książka warta uwagi, nie do końca ze względu na fabułę, ale na formę przekazu i intrygujące słownictwo. Uśmiech też powinien się pojawić :)



Wyróżnione posty
Ostatnie posty
Archiwum
Wyszukaj wg tagów
Nie ma jeszcze tagów.
Podążaj za nami
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
  • Google+ Basic Square
bottom of page