top of page

„Chodź opowiem Ci bajeczkę...”

„... bajka będzie długa”. Były sobie bajki stare, okraszone magią. Zakurzone, zapomniane, znów nam się objawią!


Książkę może napisać każdy - ja, Ty, a nawet pan Mieciu z naprzeciwka. Niestety nie zostanę Kolumbem publicystyki, jeśli zauważę, że szukając opłacalnego rewiru na zrealizowanie swoich artystycznych pomysłów, na początek najkorzystniej jest odrobić lekcję znajomości popytu i podaży w interesującym nas sektorze twórczości. Obserwując trendy w dziedzinie literatury czy też filmu można zauważyć pewne tendencje tematyczne, które dominują w dyskursach medialnych oraz biblio/filmotece odbiorców i tym samym stanowią idealną podpowiedź – na jaki motyw fabularny warto postawić, aby odnieść sukces.

 

Był taki okres, kiedy na salonach artystycznych gościły opowieści o wampirach oraz wilkołakach podane w słodko-gorzkiej panierce romansu paranormalnego („Zmierzch”, „Mroczne umysły”, „Pamiętniki wampirów”, „Akademia wampirów”, seria „Wilkołaki z Mercy Falls” czy „Teen Wolf”)

Do niedawna triumfy popularności święciły antyutopijne oraz dystopijne wizje przyszłości, w których zbuntowana jednostka zrzuca kajdany narzucone przez opresyjny system, stając się w ten sposób symbolem ruchu oporu (cykle „Więzień labiryntu”, „Niezgodna”, „Igrzyska Śmierci” to zaledwie kilka najbardziej znanych)

Teraz coraz częściej obróbce poddaje się... bajki.

Dziwne? Zaryzykuję – genialne! Atrybutem zawodów artystycznych jest oryginalność i swoboda wyprowadzania zupełnie nowych, "odjechanych" scenariuszy fabularnych. Mimo to część przedstawicieli środowiska bez większych ceregieli porzuciła swoje przywileje „pierwszeństwa” w imię prawdy, że „to, co dobre, nie starzeje się nigdy”. A czy jest coś, co lepiej pasuje do takiej definicji niż bajka?

„Piotruś. Wyprawa do Nibylandii”, „Tarzan. Legenda”, „Księga dżungli” – tak prezentował się repertuar kin na przestrzeni ostatniego roku. W marcu 2017 na ekrany wchodzi filmowa wersja Disneyowskiego klasyka: „Piękna i bestia”. I o ile już obsadzenie w głównej roli Emmy Watson dodaje produkcji magii (nie nawiązując do uniwersum „Harry’ego Potter’a”, wcale a wcale), o tyle w kwestii baśniowych światów magii nigdy dosyć.

Z takiego właśnie założenia wyszła Sarah J. Maas, autorka poczytnej serii „Szklany tron”, która po sukcesie cyklu z pogranicza fantasy i science fiction, tym razem postanowiła wziąć na warsztat m.in. właśnie „Piękną i bestię”. Jej „Piękna” czyli Feyra jest dziewiętnastoletnią przedstawicielką rasy ludzkiej, która zimową porą walczy o przetrwanie, polując w lesie na zwierzynę. Pewnego dnia w akcie desperacji zapuszcza się w tereny, które ze względu na swoje położenie tuż na granicy magicznego świata, ostatnich ludzi widziały przed wiekami. Los się do niej uśmiecha – udaje jej się przebić strzałą serce ogromnego wilka. Zaledwie parę dni później okazuje się jednak, że szczęście było szczerbate, a przerośnięte zwierzę nie należało do typowych... Dziewczyna będzie zmuszona odpokutować swój czyn. Czy dwór Bestii, w którym zgodnie z regulaminem Traktatu będzie musiała spędzić resztę swoich dni, okaże się złotą klatką wyłożoną metaforycznymi „cierniami” czy może raczej rezydencją, w której – ku zaskoczeniu wszystkich – jej życie będzie usłane samymi różami?

Autorka zgrabnie wkomponowuje elementy oryginalnej fabuły w konwencję właściwą rzeczywistości fantasy. Dostrzec możemy motywy zaczerpnięte z takich powieści jak „Opowieści z Narnii” czy „Gra o tron”, jednak w swoim podobieństwie są one na tyle subtelne, że czytając jesteśmy w stanie wybaczyć autorce ten (zwykle niedopuszczalny) afront. Jesteśmy do tego skłonni tym bardziej, że mimo nieukrywanych inspiracji, „Dwór cierni i róż” zdecydowanie nie jest porcją odgrzewanych kotletów. Oryginalność fabuły kryje się w świeżym spojrzeniu na historie, baśnie i miejskie legendy; w odkryciu, że każde zdanie może mieć drugie, trzecie czy czwarte dno – istotne jest to, czy zechce nam się wysilić i do niego dogrzebać. Przekonuje się o tym nawet bohaterka...

W literackim ekosystemie Prythianu roi się od istot, na których widok niejednemu chojrakowi włos by się zjeżył na głowie. Jednakże mimo całego panteonu magicznych stworów główni bohaterowie pozostają wręcz do bólu realni ze swoimi słabostkami i chwiejnym kodeksem moralnym. Nawet bezsprzecznie czarodziejskie implikacje nie są w stanie pozbawić ich „człowieczeństwa”. Wbrew pozorom ta nieoczywista natura postaci działa na ich korzyść, zyskując im sympatię czytelnika. W trakcie lektury towarzyszy nam myśl, że każdy kolec ma swój początek w róży...

Komu polecam „Dwór cierni i róż” ? Przede wszystkim osobom, które nie mają nic przeciw nowym interpretacjom i które nie boją się, że ktoś nadszarpnie ich wspomnienia z dzieciństwa. Wersja „Pięknej i bestii” zaserwowana przez S.J. Maas nie stroni bowiem od przemocy, a w opisach zła nie ucieka się do metafor i morałów właściwych bajkowej narracji. Przydatna okazać się może również tolerancja na fantastykę – ta jednak zdaje się mieć coraz więcej fanów. Może też się do niej przekonasz? Pamiętaj – z bajek się nie wyrasta. Można jedynie do nich dorosnąć.


Wyróżnione posty
Ostatnie posty
Archiwum
Wyszukaj wg tagów
Nie ma jeszcze tagów.
Podążaj za nami
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
  • Google+ Basic Square
bottom of page